Halina Stasiuk (Chamska), córka Wojciecha

Rok urodzenia: 1955
Tata przetrwał wojnę... jego braci zabrali (aresztowali jako wrogów narodu – przyp.), on pracował w zakładzie maszynowym. Pracował jako tokarz. Wychodząc z pracy spotkał sąsiada, który zwrócił się do niego: „Wojtku, zaraz coś ci powiem, ale nie obracaj się... wczoraj w nocy zabrali twojego brata z żoną, nie wracaj do domu... idź prosto na dworzec...” Na dworcu werbowali wtedy do Donbasu, do kopalń... i tata w kopalni pracował, woził węgiel na wozie konnym. Opowiadał, że pracownicy brali z sobą jedzenie i składowali w jego wózku, a szczury czując zapach jedzenia ciągle skakały na wóz. Dzięki temu, że udało mu się uciec na Donbas, nie represjonowano go jak wszystkich jego braci.

Mąż mojej siostry, Michał, miał ojca, którego represjonowali w 1937... On sam zaś wstąpił do akademii wojskowej w Leningradzie, służył w wojskach rakietowych i dosłużył się stopnia majora. Wrócił na emeryturę w 1982 roku, po 25 latach służby. Gdy KGB otworzyło archiwa wojskowe, postanowił poznać los swego ojca... Miał taki biały kożuszek, jeszcze z zapasów wojskowych, który był cały mokry... Pytamy go: „Co tam, deszcz pada?”. – Nie, odpowiedział... Całą drogę szedł i płakał. Był w KGB, napisał zapytanie o swego ojca i dostał zaświadczenie, że zabito go 23 lutego... W kościele można zobaczyć, że większość ludzi z Greczan zabito 23 lutego... Przyszedł, całą drogę płakał... i mówi: „A dla mnie przez całe życie 23 lutego był świętem – dzień armii radzieckiej...” Miał 4 lata, gdy jego ojca zabili za nic...