Совва Ганна Войцехівна

Hanna Sowa

Autor: Hanna Sowa
Rok urodzenia: 1925
Ludzie, których także wysłano na Połtawszczyznę, zbierali się po chatach, odmawiali różaniec. Ktoś wywęszył, że ludzie gromadzą się i coś omawiają, doniesiono do NKWD. Za „antysowiecką propagandę” naszą mamę, Wiktorię Sowę (Dębowiecką), zabrali w czerwcu 1937 roku. Pamiętam, tego dnia mama położyła spać malutkiego brata i poszła... Na 10 lat poszła. Na początku zabrali ją do więzienia, rok odsiedziała w pojedynczej celi w Charkowie. Później wysłali ją do Nowosybirska, stacja koło Kemerowa. Zostawiła troje dzieci w domu i poszła. A później, przed nowym rokiem, tatę też zabrali.

Gdy ciocia dowiedziała się, że rodziców aresztowano, przyjechała po nas do Połtawy. Zabrała nas i przywiozła do Greczan, do babci od strony mamy. Wróciliśmy do Greczan – my, dzieci wrogów narodu. Nie chodziliśmy do szkoły, bo wtedy mało kto tam chodził. Jeszcze przed wywózką chodziłam do jakiejś zerówki, całkiem krótko, może z miesiąc. To była polska szkoła w Domu Ludowym, opowiadali nam tam coś po polsku, uczyli liter. 

Słyszałam, że mówili wtedy: „Jak to tak, mama i tata żywi, a dzieci zostały sierotami...” Nikt jeszcze wtedy nie wiedział, że tatę rozstrzelali. Zabrali i tyle. Jeszcze długo czekałam na tatę, a przyszła tylko mama... Mama później dopiero powiedziała, że skazali ich za jakieś niby związki z Polską.